Slaughtered Vomit Dolls (2006)
dir. Lucifer Valentine
Debiutancki obraz niejakiego Lucifera Valentine
narobił sporo zamieszania w kręgach miłośników ekstremalnego horroru i
kina eksploatacji. Zadecydowała o tym głównie umiejętna reklama i
promocja w Internecie, szafowanie hasłami pokroju: "najbardziej
obrzydliwy i brutalny film w historii". Nie bez znaczenia był również
fakt, iż reżyser starał się wmówić widowni, iż oto ma do czynienia z
kompletnie nowym subgatunkiem kina grozy, który sam ochrzcił jako "vomit
gore". Sama nazwa mówi już wszystko, a sam obraz usilnie stara się
uczciwie zapracować na miano prekursora tego "nurtu". Rzeczywistość bywa
jednak brutalna i dzieło Valentine'a zostało błyskawicznie zmiażdżone przez internautów, którzy poczuli się zwyczajnie oszukani.
Film ten ma jedno tylko zadanie - zaszokować widza. Niestety, nawet to nie za bardzo mu wychodzi. Co prawda nie brak tu scen wręcz groteskowych w swym bestialstwie, ale są one nazbyt odrealnione, a poza tym giną w zalewie koszmarnej nudy. Potrzeba doprawdy nie lada cierpliwości, aby przebrnąć przez ten nużący i chaotyczny seans. Kamera lata jak szalona, nie ma żadnej konkretnej intrygi, która byłaby w stanie wciągnąć widza, a do tego dochodzą drażniące ucho dźwięki, które towarzyszą "akcji" przez cały czas trwania filmu. Miał być początek nowego gatunku, ale trzeba stwierdzić, że jest on już martwy u zarania. Ileż bowiem można oglądać sceny torsji? Postaci wymiotują do klozetu, do kufla (aby to następnie wypić), do otwartej czaszki ofiary itd., itp. Pomysłowość reżysera w tej kwestii jest doprawdy imponująca, tylko po co katować tym widza? Nadęte ambicje twórcy, aby stworzyć coś kompletnie nowego oraz pseudo-artystyczny sposób w jaki całość nakręcono sprawiają, że "Slaughtered Vomit Dolls" jest pozycją naprawdę trudną do strawienia. Panie lekkich obyczajów rozbierają się, kopulują, rzygają, po czym są zaszlachtowywane w wymyślny sposób bez wyraźnego powodu. Pomysł może na krótkometrażowy filmik eksperymentalny, ale nie na ponad godzinę projekcji. Zaś same sceny tortur i zabójstw przeciągnięte do granic możliwości nie budzą w końcu żadnych emocji. Tym bardziej, że przez chaotyczny sposób ich filmowania niewiele tak naprawdę można dostrzec.
Miało być "vomit gore" i obraz, który będzie szokował i bulwersował, a powstała tania prowokacja, o której niebawem większość ludzi zapomni. Nawet najbardziej zagorzali wielbiciele ekstremy w kinie, do których sam się zaliczam, zapewne z trudem przełkną to wymęczone siedemdziesiąt minut filmowej grafomanii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz