sobota, 25 lutego 2012

Everlasting Cocksucker



Deep Throat (1972)
dir. Gerard Damiano
 

"Głębokie gardło" to film legenda. Wiadomo, to pierwszy film pornograficznym, który został wprowadzony do oficjalnej, szerokiej dystrybucji kinowej w USA. Nie oznacza to wcale, że dzieło Gerarda Damiano jest przełomowe, że odmieniło sposób patrzenia na kino. To nie "Ojciec chrzestny" w wydaniu XXX. Prawdę mówiąc, oglądany po latach, może wręcz zrodzić w głowie widza pytanie: "O co tyle szumu?".

 
Szum, owszem, był w momencie premiery. Nikomu specjalnie nie przeszkadzała czysto pretekstowa, idiotyczna wręcz historia, która służy scaleniu scen dogłębnych penetracji. Linda (Lovelace) ma łechtaczkę w gardle. Ot, taki drobny psikus ze strony natury. Kiedy jednak dziewczyna odkryje ten fakt, będą płynęły z tego same plusy. Ona zakocha się w seksie oralnym, a faceci oszaleją na punkcie jej jamy ustnej. W końcu zaś przyjdzie pora na znalezienie tego jednego jedynego i całą opowieść zwieńczy radosny happy end.

Jak to w komediach romantycznych bywa, do happy endu trzeba jednak dojść (pardon, Madames et Monsieurs). Linda najpierw więc musi nauczyć się korzystać ze swojego przełyku i nabrać odpowiedniego doświadczenia. Głupie? I to jak! Głupie do tego stopnia że "Głębokie gardło" ogląda się z nieustającym rozbawieniem. W trakcie seansu aż miałem ochotę zakrzyknąć, by usłyszał mnie Pan na niebiesiech: "Cóż za cudownie abstrakcyjny film!". Wszyscy wiemy, że jak nie o pieniądze, to o seks. Damiano udowadnia, że przede wszystkim o seks. Jedyne zmartwienia bohaterki wynikają z jej niemożności osiągnięcia orgazmu. To faktycznie spory problem. Ale "wyleczona" przez doktora Younga (kolejna obok Lovelace gwiazda dużego formatu - Harry Reems) staje się kobietą spełnioną. Ten film każe nam przewartościować nasze życia. Bo czym tu się właściwie martwić? Dopóki "biją dzwony", jesteśmy w niebie. Tylko drink z palemką i jazda!

Nie będę nikomu wmawiał, że "Głębokie gardło" to film dobry. Broń Boże! Patrząc od strony sztuki filmowej, jest to rzecz wręcz koszmarna. Ale koszmarna niekoniecznie musi się równać: niestrawna. To kino złe, ale z pozytywnym "odchyłem". Z pewnością rodzaj symbolu. Jego zasługa polega bowiem głównie na tym, że idealnie wpisał się w odpowiedni czas. To mógł być jakikolwiek inny obraz XXX z podobnie durną fabułą. Traf chciał, że było to właśnie gardło Lindy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz