wtorek, 28 lutego 2012

Żywcem zjedzeni



Antropophagus (1980)
dir. Joe D'Amato


Kultowy w pewnych kręgach horror Joe'ego D'Amato zyskał sobie przede wszystkim sławę, trafiając na listę Video Nasties, czyli spis najbrutalniejszych filmów w historii kina, zakazanych w Wielkiej Brytanii. Trzeba przy tym zaznaczyć, że "Antropophagus" to obok takich osławionych pozycji, jak "The Driller Killer", "Cannibal Ferox" czy "Cannibal Holocaust", jeden z czołowych przedstawicieli wspomnianego spisu. Z tego też powodu przez całe lata dostęp do tej pozycji był znacznie ograniczony, co nie zmienia faktu, iż zdążyła sobie ona na przestrzeni ponad dwóch dekad zyskać grono oddanych wielbicieli werbujących się głównie sposób fanów filmowej ekstremy spod znaku gore.

Fabuła jest raczej nieskomplikowana: oto grupka wczasowiczów dopływa swym jachtem na małą grecką wyspę. Na miejscu okazuje się, że jest ona całkowicie wyludniona. Niebawem kolejni uczestniczy wyprawy znikają w tajemniczych okolicznościach i szybko staje się jasne, iż ktoś lub coś urządziło sobie na nich polowanie. Ci, którym udaje się pozostać przy życiu, odkrywają straszną prawdę o wyspie i jej jedynym mieszkańcu - szalonym mordercy - kanibalu?

Nie ma tu raczej miejsca na wielkie zaskoczenia, niemalże od początku jest jasne, kto morduje, zresztą dobitnie sugeruje to tytuł. Na szczęście D'Amato udało się wykreować na ekranie specyficzny nastrój, a od przybycia na wyspę, które poprzedza beztroska sielanka, napięcie niemal nieustannie rośnie. Swą kulminację osiąga w momencie pierwszego pojawienia się zabójcy odgrywanego sugestywnie przez stałego współpracownika reżysera George"a Eastmana. Ta scena naprawdę może przyprawić widza o dreszcze. Zresztą postać mordercy to jeden z największych plusów obrazu- bywa naprawdę przerażający, a jego historia została szczegółowo obmyślona. Gra reszty odtwórców ról jest na przyzwoitym poziomie jak na tego typu produkcję - na szczęście obywa się bez salw śmiechu na widok ich kreacji, co jest częste w przypadku niskobudżetowego kina grozy.

Nie da się jednakowoż ukryć, że "Antropophagus" zdążył się przez lata nieco zestarzeć. Ci, którzy zasugerowali się obecnością tego tytułu na liście Video Nasties i oczekują naprawdę mocnych wrażeń, mogą poczuć się rozczarowani. Sceny zabójstw są co prawda dość brutalne, ale już nie robią takiego wrażenia jak niegdyś. Słynne są zwłaszcza dwie sekwencje: ta, w której kanibal pożera płód wyjęty z macicy ciężarnej kobiety i finałowa, gdy zaczyna zjadać wypadające z rany w brzuchu własne wnętrzności. Brzmi to szokująco, ale gwarantuję, że na ekranie nie wygląda aż tak ekscytująco i raczej nie ma mowy o skaczącej nagle adrenalinie, chyba, że w przypadku osób nieprzyzwyczajonych do efektów gore. Tutaj prezentują się one miejscami nieco sztucznie, choć zapewne w 1980 roku były znacznie bardziej realistyczne dla współczesnych widzów.

Na pewno obraz twórcy "Buio Omega" jest pozycją obowiązkową dla wielbicieli gore i starszego kina grozy, ale przeciętny widz nie znajdzie tu nic interesującego, a może za to poczuć się nieco zniesmaczony. Legenda tego dzieła wydaje mi się z perspektywy lat nieco przesadzona, jak już wcześniej napisałem, ale i tak warto się z nim zapoznać. Zawsze pozostaje mroczna, sugestywna, atmosfera i kilka przykuwających do ekranu elementów. Tym, którzy przepadają za włoskimi horrorami z tego okresu, nie muszę chyba rekomendować tej pozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz